Pasażer #20, lato/jesień 2005

Łatwo pomylić z nieodżałowanym Scattergun. Nawet wydawało mi się, że może to jest właśnie nowa kapela ich wokalistki Patti. Ale oni nazywają się przecież Cut My Skin.
Daisy Chain to zupelnie inna kapela, ale niewątpliwie w podbnym guście. Melodyjny i bardzo prosty punk rock, który swoim programowym brakiem zbyt wyszukanego podejścia do grania sytuuje się gdzieś między Scattergun i Trompką Pompką. Prosto melodyjnie, punkowo, z młodzieńczo-punkową frustracją spod serca, ale bez specjalnych wrzasków. Daisy Chain dysponują całą punkową prostotą, którą radowała ciała i umysły wszelakie Trompka Pompka zanim zeszła z tego świata.

Ta berlińska kapela powstała, grając zrazu same covery, w celu dostarczenia jej uczestnikom jak najwięcej zabawy. Na początku była czysto żeńskim projektem. Jednak po jakimś czasie gitarzystka musiała skupić na swojej drugiej kapeli - Alle der Kosmonauten i pozostałe dziewczyny niestety nie znalazły dla niej żeńskiego zmiennika, w związku z czym "draj mydsien" mają teraz w kapeli jednego faceta. Ale zdaje się, że nie przeszkadza im to aż tak bardzo, bo jak gdzieś tłumaczyły, bardziej chodziło im o to, że fajnie jest grać muzykę w gronie samych dziewczyn, niż o skupienie się na propagowaniu feminizmu.

W jednym kawałku znajdziemy zacytowany refren "sex and violence" zgrabnie przerobiony na "bezsensowna przemoc" i w ogóle teksty bezpretensjonalne, ale niegłupie i po angielsku. (B)